Warszawa: Koszmarny tłok w kolejce SKM
Zdrętwiałe ręce, podeptane stopy i pogniecione ubrania. Takie są skutki jazdy Szybką Koleją Miejską z Pruszkowa na Dworzec Centralny –pisze Gazeta Wyborcza. A miało być taniej, szybciej i wygodniej. Do SKM rano rzeczywiście nie wszyscy się mieszczą. Wcześniej kolejka kursowała z Dworca Zachodniego do Falenicy. Rzadko, nieregularnie i wolno, więc wagony często świeciły tu pustkami. Dlatego kiedy w lipcu zamknięto tunel linii średnicowej pod Śródmieściem, SKM zaczęła jeździć z Rembertowa do Pruszkowa. Miała być ofertą także dla wszystkich, którzy muszą się przebijać przez korki w remontowanych Al. Jerozolimskich – bez przesiadek, tylko w 21 minut do Dworca Centralnego. – Nowa trasa kolejki jest dobra i potrzebna – przyznaje Jerzy Obrębski, prezes SKM. – I dlatego cieszy się dużą popularnością. Tylko że pociągów mamy tylko sześć, a w każdym ok. 400 miejsc. Teoretycznie można by połączyć dwa w jeden, ale wtedy jeździłby rzadziej. To, czy przybędzie wagonów, zależy od władz Warszawy. Jeden nowy kosztuje od 15 do 20 mln zł. – Ale nawet gdyby miasto od razu zdecydowało się na zakup nowych pociągów, trzeba czekać ze dwa lata. Tyle trwa budowa i testy – zastrzega prezes Obrębski. Inny pomysł ma niezależny ekspert Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych 'Tor’: – Zanim zaczniemy myśleć o wydawaniu milionów na nowe wagony, warto porozmawiać z PKP. Gdzieś pod ich płotami stoi ponad sto wagonów, choć są całkowicie na chodzie. Jeśli dla kolejarzy komfort pasażerów rzeczywiście jest najważniejszy, powinni znaleźć sposób na rozwiązanie problemu sardynek na trasach wokół Warszawy. Więcej w Gazecie Wyborczej: http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34882,3666960.html .