Uszkodzenie torów na linii 7 to pierwszy przypadek sabotażu na polskiej kolei od 1938 r.
W niedzielę na trasie kolejowej nr 7 Warszawa – Lublin (wieś Mika) doszło do sabotażu, co potwierdził 17 listopada rano premier Donald Tusk.
To pierwszy przypadek sabotażu na polskiej kolei od 1938 roku – powiedział PAP Paweł Makowiec z CyberDefence24.
Rozkład jazdy:
- Na jakiej trasie doszło do potwierdzonego aktu sabotażu i jaka część toru została zniszczona?
- Dlaczego eksperci określają ten incydent jako najpoważniejszy od 1938 roku?
- Jakie kroki podjął rząd po wykryciu sabotażu na linii Warszawa – Lublin?
Stacja Mika
W niedzielę rano maszynista zauważył w pobliżu stacji Mika (pow. garwoliński) uszkodzenie infrastruktury kolejowej. Okazało się, że dwie szyny są zniszczone na odcinku około metra. W zdarzeniu nie było osób poszkodowanych. Porannym pociągiem jechało dwóch pasażerów.
– Otrzymaliśmy już oficjalne potwierdzenie, że był to akt sabotażu. To jest, według dostępnych mi danych, pierwszy przypadek sabotażu na polskiej kolei od 1938 r. I to nie jest żart – powiedział Makowiec.
Wyjaśnił, że w 1938 r. kolejarz rozkręcił rozjazd przed nadjeżdżającym pociągiem, który następnie się wykoleił. Ekspert przywołał zdarzenie z września tego roku, gdy na trasie Katowice-Katowice-Ligota znaleziono pusty wagon, który został odłączony od składu towarowego i podkreślił, że nie ma potwierdzenia, że był to sabotaż.
– Udało mi się dotrzeć do dokumentu kolejowego, który zaklasyfikował to zdarzenie jako „złośliwe, chuligańskie lub lekkomyślne występki” – dodał.
Wyjaśnił, że na polskiej kolei każde zdarzenie ma swoją kategorię. Jedną z nich są złośliwe, chuligańskie lub lekkomyślne występki, ale jest też kategoria „zamach zbrodniczy”.
– Zdarzenia na Śląsku nie zakwalifikowano jako „zamach zbrodniczy”. Czy tak będzie w sprawie tego zdarzenia pod Dęblinem, zobaczymy, co stwierdzi komisja kolejowa i przede wszystkim jaką decyzję podejmie Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych – podkreślił Makowiec.
– Sądzę, że ten przypadek będzie zakwalifikowany jako „zamach zbrodniczy”, chociaż to się jeszcze okaże. Pomimo tego, że nie doszło do wykolejenia pociągu, nikt nie zginął i nie został ranny, doszło tylko do wyłamania szyny, ale to stwierdzi komisja kolejowa – zaznaczył, dodając, że jego zdaniem PKBWK powinna się tym zająć.
Sto lat temu
Zwrócił też uwagę, że sto lat temu doszło do sabotażu pod Starogardem Gdańskim, który doprowadził do katastrofy. Rozkręcono wtedy szyny przed pociągiem tranzytowym z Królewca do Berlina. Pociąg się wykoleił i zginęło 29 osób. Była to największa katastrofa kolejowa w okresie międzywojennym.
– W przypadku tego sabotażu do dziś nie wiemy, kto ten pociąg wykoleił. Policja nigdy nie ustaliła sprawców – powiedział ekspert.
Wskazał, że wtedy była bardzo zaogniona sytuacja w relacjach polsko-niemieckich, a teraz relacje w naszym regionie, szczególnie z Rosją, są bardzo napięte.
Skomentował też niedzielne zdarzenie pod Dęblinem.
– Według doniesień medialnych najpierw jechał pociąg IC, którego maszynista miał poczuć, że coś jest nie tak z torem. Zgłosił to dyżurnemu ruchu w Dęblinie, a ten polecił następnemu pociągowi, czyli maszyniście osobowego Kolei Mazowieckich, żeby obserwował szlak, zachował ostrożność, jechał powoli – przekazał Makowiec.
Wyjaśnił, że pociąg KM to elektryczny zespół trakcyjny składający się z trzech członów.
– Pierwszym przejechał nad dziurą i jest na torach. Drugi człon zatrzymał się prawie że centralnie nad dziurą. Pierwszym wózkiem tego członu przejechał nad dziurą i stoi na torach. Tu będzie też rola komisji kolejowej, żeby ustalić, jak te wózki przejechały przez wyrwę i że nie doszło do wykolejenia – dodał.
Wada fabryczna?
Przypomniał, że były dwa przypadki uszkodzenia szyny, ale przyczynami była wada fabryczna, a nie celowe działanie. W 1962 roku pod Piotrkowem Trybunalskim z dużą prędkością na uszkodzoną szynę najechał pociąg z Sofii do Warszawy. Doszło do wykolejenia kilku ostatnich wagonów, w które uderzył pociąg „Szopen” z Warszawy do Wiednia – zginęły 34 osoby. To była największa katastrofa po II wojnie światowej.
Kolejny przypadek zdarzył się w styczniu 2004 r. pod Miałami, szyna miała wadę materiałową. Najechał na nią pociąg towarowy, wykoleiło się kilka wagonów, w które wjechał pociąg ze Szczecina do Terespola. Na szczęście nikt nie zginął.
– Pod Dęblinem wyrwa w szynie ma około 100 centymetrów. Pod Piotrkowem uszkodzenie szyny, według dostępnych mi danych, było na długości 5,5 metra, a w przypadku Miki wadliwy odcinek miał dokładnie metr – wyjaśnił, podkreślając, że pociąg towarowy się wykoleił, a pod Dęblinem nie.
Dodał, że to też nie jest tak, że wada pojawia się nagle.
Zaapelował, żeby w dzisiejszych czasach mieć oczy dookoła głowy, zwracać uwagę na to, co się wokół nas dzieje, i zgłaszać to służbom, ale także weryfikować informacje. Przypomniał, że w przypadku ostatniego zdarzenia, zanim zaczęli problem zgłaszać maszyniści, mieszkańcy alarmowali o wybuchach.
Na trasie Warszawa – Lublin doszło do dwóch aktów dywersji; podczas pierwszego z nich eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy, co zdaniem premiera Donalda Tuska miało najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia pociągu. W innym miejscu pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. (PAP)
Co wiemy?
Poniżej synteza tego, co wiemy o zdarzeniu na trasie Warszawa – Lublin. Premier Tusk poinformował, że to akt dywersji. Do incydentów doszło na trasie dostaw dla Ukrainy. We wtorek odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rządowego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego.
W niedzielę rano maszynista pociągu zgłosił nieprawidłowości w infrastrukturze kolejowej w rejonie Życzyna w pow. garwolińskim, w pobliżu stacji PKP Mika. Mazowiecka policja podała, że wstępne oględziny torowiska wykazały uszkodzenie jego fragmentu, które spowodowało zatrzymanie pociągu.
Na miejscu zdarzenia w poniedziałek rano był premier Donald Tusk.
– Jesteśmy w miejscu eksplozji niedaleko Garwolina, niedaleko stacji Mika, eksplozji, która miała najprawdopodobniej na celu wysadzenie pociągu na trasie Warszawa – Dęblin – powiedział w nagraniu wideo udostępnionym PAP przez Centrum Informacyjne Rządu. – Na szczęście nie doszło do tragedii, ale sprawa jest bardzo poważna – zaznaczył i poinformował, że na miejscu pracują policja, CBŚP, prokuratura i eksperci.
We wpisie w serwisie X premier napisał, że wysadzenie toru kolejowego na trasie Warszawa – Lublin to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli.
„Trwa śledztwo. Tak jak w poprzednich tego typu przypadkach, dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą” – zapewnił.
Po południu Donald Tusk zapowiedział, że we wtorek rano odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rządowego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem dowódców wojskowych, szefów służb i przedstawiciela prezydenta.
W związku z wydarzeniami w poniedziałek przed południem odbyło się spotkanie szefa resortu spraw wewnętrznych i administracji Marcina Kierwińskiego z udziałem ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Waldemara Żurka, ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka i kierownictwa służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.
Po spotkaniu podczas wspólnej konferencji prasowej ministrów szef MSWiA podsumował, że w weekend doszło do dwóch aktów dywersji. Jeden z nich, w miejscowości Mika, został już potwierdzony przez służby.
– Ponad wszelką wątpliwość w tej sprawie możemy powiedzieć, że doszło do odpalenia ładunku wybuchowego, który uszkodził tory kolejowe – mówił Kierwiński.
W sprawie zabezpieczono „bardzo obfity materiał dowodowy”, w tym zapisy z monitoringu z okolicznych kamer. Sprawą incydentów na kolei zajmie się zespół, w którego składzie są przedstawiciele prokuratury, CBŚP i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Kierwiński przekazał też, że w niedzielę ok. godz. 21.30 potwierdzono dwa kolejne zdarzenia. Jednym z nich, jak mówił, było uszkodzenie na tej samej linii kolejowej trakcji energetycznej na długości ok. 60 metrów. Z kolei kilkaset metrów dalej znaleziono metalową obejmę, która zainstalowana była na torach kolejowych.
– Obejma została przecięta przez przejeżdżające pociągi. Trwają analizy tej obejmy, analizy tego drugiego miejsca – wyjaśnił.
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przekazał, że w związku z incydentem wszczęto już postępowanie przygotowawcze, które prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej.
– W grę wchodzą dwa przepisy Kodeksu karnego: art. 130 par. 7, który mówi o dywersji, oraz art. 174 Kodeksu karnego, czyli usiłowanie spowodowania katastrofy w ruchu lądowym – wyjaśnił minister. Zaznaczył, że zagrożenie w przypadku aktów dywersji jest bardzo wysokie, a jeżeli takie postępowanie zostanie udowodnione, zagrożenie to „od 10 lat wzwyż, łącznie z karą dożywocia”.
Minister obrony narodowej, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że wojsko sprawdzi ok. 120-kilometrowy odcinek torów „przy trakcji kolejowej” biegnący do granicy w Hrubieszowie.
W niedzielę wieczorem policjanci z Puław otrzymali też informację o nagłym zatrzymaniu osobowego pociągu relacji Świnoujście – Rzeszów, którym podróżowało 475 pasażerów. Sprawę bada m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
„Nikt nie odniósł obrażeń. Jak wstępnie ustaliliśmy, w jednym z wagonów doszło do wybicia szyb – najprawdopodobniej przez uszkodzoną linię trakcji. Na miejscu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Puławach policjanci wykonują czynności. Obecni są także funkcjonariusze KWP w Lublinie, Centralnego Biura Śledczego Policji oraz Delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Lublinie” – poinformowała lubelska policja.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował w poniedziałek, że jest w kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji, a Kwatera Główna NATO „czeka na wyniki śledztwa w tej sprawie”.
Ekspert i analityk oraz redaktor naczelny Defence24.com Aleksander Olech ocenił w rozmowie z PAP, że ostatnie incydenty na kolei „wpisują się w szerszą, trwającą od lat kampanię hybrydową przeciwko Polsce”. Wcześniej obserwowano m.in. nieuprawnione nadawanie sygnału radio-stop, rozpoznanie szlaków kolejowych, instalowanie nadajników GPS na trasach z pomocą dla Ukrainy czy ataki DDoS (rodzaj cyberataku polegający na przeciążeniu serwerów) na systemy przewoźników.
W ocenie eksperta tym, co w największym stopniu odróżnia ostatnie akty sabotażu kolejowego od wielu wcześniejszych incydentów hybrydowych, jest bezpośrednie, realne zagrożenie życia i zdrowia obywateli.
– Dodatkowo mówimy o trasach biegnących w kierunku wschodnim, a więc kluczowych dla utrzymania ciągłości dostaw pomocy wojskowej i humanitarnej dla Ukrainy, co nadaje tym działaniom wymiar stricte strategiczny – mówił.
Uwagę na to zwrócił też w rozmowie z PAP kmdr por. rez. Artur Bilski, założyciel think tanku Nobilis Media.
– Oznacza to bardzo groźną eskalację zagrożeń sabotażem nie tylko szlaków kolejowych, którymi odbywa się transport zaopatrzenia na Ukrainę, ale także infrastruktury krytycznej. Po raz pierwszy bowiem mielibyśmy tak poważny atak, który jest również informacją, że Rosja posiada w Polsce zaplecze do przeprowadzania takich działań i będzie je rozwijać w oparciu o olbrzymią emigrację zza naszej wschodniej granicy – powiedział.



Komentarze