Mobilis walczy w gigantycznym przetargu na obsługę transportu publicznego w Wilnie

Rozkład jazdy:

1. Jakie zarzuty wobec warunków przetargu w Wilnie zgłosiła firma Mobilis?
2. Jakie decyzje podjęły litewskie sądy w sprawie przetargu i skargi Mobilisu?
3. Dlaczego przetarg w Wilnie ma strategiczne znaczenie dla miasta i organizatora transportu?

Mobilis idzie do sądu

Pod koniec czerwca 2025 roku Sąd Okręgowy w Szawlach przyznał rację Mobilisowi – częściowo uznając jego roszczenia wobec warunków przetargu jako zasadne. Przewoźnik wskazywał, że w dokumentacji znalazły się zapisy niezgodne z prawem:

• możliwość jednostronnego zwiększania przez gminę limitu kilometrów nawet o 30% lub jego zmniejszenia o 15%,
• wadliwy model indeksacji kosztów energii, który całkowicie przenosi ryzyko giełdowe (Nord Pool) na operatora.

To nie były tylko techniczne zarzuty – w ocenie sądu, te warunki mogłyby faktycznie ograniczać konkurencję i destabilizować finansowo wykonawców, zwłaszcza w kontekście dynamicznych zmian na rynku energii.

Cios w prestiż miasta i organizatora

Choć przetarg – wart potencjalnie setki milionów euro – miał ruszyć w maju, został początkowo wstrzymany decyzją Sądu Okręgowego w Poniewieżu na wniosek Transrevis. Później, w lipcu, Sąd Apelacyjny uchylił tę decyzję, co teoretycznie umożliwia dalsze procedowanie przetargu. Jednak sprawa nie została zakończona – spory merytoryczne, w tym skarga Mobilisu, wciąż toczą się przed sądem.

Miasto Wilno i jego jednostka „Judu” próbują przekonywać, że przetarg ma strategiczne znaczenie dla stolicy – chodzi o zakup usług i pojazdów do obsługi 28 mln kilometrów rocznie, w tym 327 nowych autobusów elektrycznych.

Mobilis, działający w strukturach izraelskiej grupy Egged, to jeden z niewielu przewoźników z Polski aktywnie uczestniczących w zagranicznych rynkach usług publicznych. Jego decyzja o wystąpieniu na drogę sądową w obronie zasad równej konkurencji to przykład aktywnego uczestnictwa polskich firm w kształtowaniu zasad przetargów publicznych poza granicami kraju.

„Sytuacja, w której gmina jednostronnie może zmienić zakres świadczeń, bez odpowiedniej ochrony interesu wykonawcy, to ryzyko, którego nie można ignorować – zwłaszcza przy tak dużej skali projektu,” komentują przedstawiciele branży.