50 lat temu – 1 sierpnia 1975 roku – miała miejsce katastrofa promowa na Motławie
1 sierpnia 1975 roku, około godziny 14:40, na Motławie w Gdańsku doszło do jednej z największych katastrof cywilnych powojennej Polski z udziałem miejskiego środka transportu.
W wyniku zatonięcia beznapędowego promu nr 2, który codziennie przewoził mieszkańców między ulicami Sienna Grobla i Wiosny Ludów, zginęło 18 osób, w tym 12 gdańszczan, a także mieszkańcy Gdyni, Sopotu i Pruszcza Gdańskiego. Większość ofiar została uwięziona pod zadaszeniem tratwy, która zatonęła w mniej niż minutę po kolizji z linią napędową zahaczoną przez mijający statek pasażerski.
Spis treści:
mat. archiwalny z akt prokuratorskich sprawy
Codzienna przeprawa
Prom funkcjonował nieprzerwanie od 1958 roku jako darmowa i codzienna przeprawa dla pracowników stoczni, rodzin z Przeróbki i mieszkańców Głównego Miasta. Nie był luksusowy, ale dla wielu niezbędny – szybki, prosty, bez biletu. Tragicznego dnia, po ulewie, która sparaliżowała tramwaje, skorzystało z niego więcej osób niż zwykle.
Jak ustalono, prom obsługiwał wówczas tymczasowo zatrudniony, niewykwalifikowany kierownik bez patentu szypra. W wyniku błędnej reakcji na zbliżający się statek ms „Maryla”, lina napędowa zaczepiła się o jego ster, co spowodowało zerwanie zaczepów, przewrócenie promu i jego błyskawiczne zatonięcie. Akcja ratunkowa była dramatyczna – część pasażerów uratowali członkowie załogi „Maryli”, inne osoby wydobywały łodzie rzeczne i nurkowie Marynarki Wojennej. Prom wydobyto jeszcze tego samego dnia.
Katastrofa obnażyła rażące braki w nadzorze i bezpieczeństwie technicznym gdańskiej infrastruktury wodnej. Prom zbudowany w 1958 roku przez stocznię rzeczną w Tczewie nie spełniał ówczesnych norm – był wyposażony jedynie w trzy koła ratunkowe i kilka tzw. ław pływających. Zatrudniony personel nie miał właściwych kwalifikacji, a sam system napędu oparto na prowizorycznym, linowym rozwiązaniu bez nadzoru Polskiego Rejestru Statków.
mat. Ortofotomapa/BRG
Komisja rządowa
Po katastrofie miasto wstrzymało kursy obu promów, a komisja rządowa, powołana przez ówczesnego premiera, rozpoczęła intensywne śledztwo. Finalnie, promowy został skazany na 11 miesięcy więzienia w zawieszeniu, a odpowiedzialni za nadzór otrzymali kary w zawieszeniu. Opinie społeczne mówiły wówczas o większej liczbie ofiar niż oficjalnie podano – plotkowano nawet o 60 zmarłych.
Zamknięcie promu odcięło dzielnice prawobrzeżne od szybkiego dostępu do centrum Gdańska aż do otwarcia zwodzonej kładki na Ołowiankę w 2017 roku. Mimo prób kradzieży, miejsce katastrofy zostało upamiętnione symboliczną tablicą, choć część nazwisk ofiar nigdy nie trafiła na pomnik.
W rocznicę katastrofy, środowisko transportowe, lokalni historycy i mieszkańcy Gdańska przypominają tę tragedię jako przestrogę i dowód, jak ważne są bezpieczeństwo, profesjonalizacja służb i kontrola nad publiczną infrastrukturą – również wodną. To historia, która powinna na stałe zająć miejsce w kalendarium miejskiego transportu.
Dla indywidualnych czytelników za 15 zł rocznie, a dla firm od 99 zł rocznie! Sprawdź naszą ofertę:
-
Subskrypcja na 12 m-cy
1 adres e-mail – prywatny15.00 zł przez 1 rok -
Subskrypcja biznes na 12 m-cy
1 adres e-mail – firmowy99.00 zł przez 1 rok -
Subskrypcja biznes na 12 m-cy
do 5 firmowych adresów e-mail495.00 zł przez 1 rok -
Subskrypcja biznes na 12 m-cy
do 10 adresów e-mail990.00 zł przez 1 rok -
Subskrypcja biznes na 12 m-cy
bez żadnych limitów!1,990.00 zł przez 1 rok
Komentarze