Około dwustu osób wsiada do każdego pociągu odjeżdżającego na Ukrainę
Około dwustu osób wsiada do każdego pociągu, który odjeżdża z dworca kolejowego w Przemyślu na Ukrainę.
Wśród pasażerów są głównie matki z dziećmi, które po kilku tygodniach w Polsce zdecydowały się wrócić do ojczyzny. Wyjeżdżają też zagraniczni ochotnicy, którzy chcą bronić Ukrainy.
Do Lwowa i Odessy
Wiceprezydent Przemyśla Bogusław Świeży poinformował podczas konferencji prasowej, że do każdego odjeżdżającego pociągu na Ukrainę wsiada od 100 do 300 osób. "Średnio jest to ok. 200 osób na jeden pociąg" – powiedział Bogusław Świeży, dodając, że aktualnie z dworca kolejowego odjeżdżają składy do Lwowa i Odessy.
Wśród pasażerów oczekujących w poniedziałek po południu na pociąg do Lwowa była m.in. Luba pochodząca z Tarnopola. Wracała na Ukrainę z dwójką dzieci w wieku 9 i 13 lat. Zaraz po wybuchu wojny uciekła z nimi do Polski. Schronienie znaleźli w Rzeszowie, gdzie spędzili ostatnie cztery tygodnie.
"Zdecydowałam się na powrót, bo na Ukrainie została cała moja rodzina. Jakby w naszym rejonie strzelali albo zniszczyli dom, to bym nie wracała, a tak jest nadzieja, że to się szybko skończy. Poza tym, co innego, jak ma się znajomych za granicą, ale ja nie mam nikogo, więc jest trudniej się odnaleźć" – argumentowała Luba, która wraz z mężem prowadzi sklep z częściami samochodowymi na Ukrainie.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Na odjeżdżający z peronu piątego pociąg do Lwowa czekała również 39-letnia Iryna z synem. Jak powiedziała, wracają do Białej Cerkwi w centralnej części Ukrainy. Ostatnie tygodnie spędziła u brata w Polsce. "Chcieliśmy przeczekać, co będzie się dalej działo. Tam, gdzie żyję jest dosyć spokojnie. Trochę strachu jest przed wyjazdem na Ukrainę, ale mam tam pracę i mieszkanie. Jestem pielęgniarką, jeżdżę w karetce. Wracam też, żeby nieść pomoc na miejscu" – dodała kobieta.
Z kolei na pociąg do Odessy oczekiwało około 100 pasażerów. Wśród nich większość stanowiły matki z dziećmi, ale byli również mężczyźni z zagranicy, którzy jako ochotnicy jechali walczyć na Ukrainę. Nie chcieli mówić o szczegółach wyjazdu ze względów bezpieczeństwa.
W kolejce oczekujących na pociąg do Odessy była też 25-letnia Tatiana ze śpiącym dzieckiem na rękach, która w Polsce spędziła trzy tygodnie. "Wracamy do Zaporoża. Jest tam niebezpiecznie, widać spadające rakiety. Boimy się, ale tam jest nasz dom. Jak uciekałam, to sądziłam, że to tylko na chwilę; że zaraz tam wrócimy. Niestety, wojna się przedłuża i dlatego wolę być razem z mężem i rodziną na miejscu" – dodała.
Z danych Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej wynika, że w poniedziałek przez podkarpackie przejścia graniczne dotarło do Polski 16,7 tys. osób, zaś na Ukrainę wyjechało 6 tys. osób.(PAP)
Komentarze