Rowerowy Szczecin z wizytą studyjną w Rotterdamie
Rowerowy Szczecin z wizytą studyjną w Rotterdamie
Stowarzyszenie Rowerowy Szczecin uczestniczyło w ramach projektu Forum Civitas w wizycie studyjnej w Rotterdamie. Celem wizyty było głównie poznanie sposobu w jaki Holendrzy tworzą przyjazną przestrzeń dla rowerzystów.
W dniach 19-21. kwietnia 2011, w ramach projektu Forum Civitas, odbył się studyjny wyjazd do Rotterdamu. Oprócz urzędników ze szczecińskiego magistratu, w wyjeździe uczestniczyli również członkowie naszego stowarzyszenia. Celem wyjazdu było przede wszystkim poznanie sposobu, w jaki Holendrzy tworzą przyjazną przestrzeń dla rowerzystów, co przyczynia się do sukcesywnego zwiększenia ich udziału w ruchu.
Kilka słów o Rotterdamie
Rotterdam to holenderskie miasto portowe, zbliżone wielkością do Szczecina (304 tys.km2), w którym mieszka obecnie ponad 600 tys. mieszkańców i liczba ta, w ciągu ostatnich kilku lat, ciągle rośnie. Dla porównania, w Szczecinie, co roku, liczba mieszkańców systematycznie spada. Można szukać różnych przyczyn tego zjawiska (np. emigracje zarobkowe do innych miast, krajów, niż demograficzny itp.), jednak nie da się ukryć, że wpływ na ten stan rzeczy może mieć również migracja mieszkańców Szczecina do gmin ościennych, pomimo tego, że dalej uczą się, pracują i studiują w Szczecinie. I tu jest pewna różnica w postrzeganiu funkcji miasta. Holenderscy planiści dbają o tkankę miejską, skupiają się na tym, by miasta były przyjazne do życia również po pracy. W Rotterdamie na przykład buduje się sztuczną wyspę, aby przesunąć na obrzeża miasta przemysł portowy, a pozyskany teren udostępnić mieszkańcom. U nas tendencja wydaje się odwrotna. Miasto służy wielu osobom wyłącznie do przejeżdżania i parkowania, a kiedy to tylko możliwe, uciekamy stąd jak najdalej. Narzekamy na korki i hałas, które przecież sami generujemy.
W Rotterdamie blisko połowa mieszkańców to emigranci. To m.in. tłumaczy stosunkowo niski udział (jak na Holandię) rowerów w ruchu (ok. 25%). Miasto jednak nie przestaje w wysiłkach i konsekwentnie prowadzi politykę transportową przyjazną tej formie komunikacji, prowadząc chociażby? szkolenia dla emigrantów. Większa społeczna świadomość, szereg ułatwień dla rowerów owocuje tym, że udział rowerów w ruchu cały czas rośnie.
Dwa dni na autostradzie, jeden dzień na rowerach
Przejazd ze Szczecina do Rotterdamu mikrobusem trwał jedenaście godzin. Droga powrotna, z powodu gigantycznych korków, zajęła nam około trzynastu godzin. Pierwsze wrażenie po przejechaniu granicy niemiecko-holenderskiej było takie, że Holandia wcale nie wygląda na raj rowerowy. Autostrada liczyła momentami pięć, czy nawet sześć pasów ruchu w każdą stronę. Na widocznych gdzieś w oddali lokalnych drogach nie było widać zbyt wielu rowerzystów. Jednak w miarę zjeżdżania z autostrady i wjeżdżania w granice miasta sytuacja zaczęła się normować.
Plan wizyty zakładał omówienie pokrótce polityki transportowej Rotterdamu w tamtejszym urzędzie oraz wizję lokalną w terenie. Oczywiście na rowerach. W tym celu udostępniono nam rowery miejskie, które wstępnie mieliśmy zwrócić pod wieczór, jednak na naszą prośbę przedłużono możliwość korzystania z nich o jeden dzień.
W czasie spotkania roboczego w urzędzie Rotterdamu, posłuchaliśmy m.in. o historii, a także o problemach dnia dzisiejszego i o tym, jak się kreuje otaczającą przestrzeń. Rotterdam jest stosunkowo płaski, jednak ma problem z podtapianiem. Nie przeszkadza to jednak w wyznaczaniu równych asfaltowych dróg rowerowych, które stanowią tam zdecydowaną większość całej infrastruktury rowerowej. Standardem są drogi koloru czerwonego. Drogi dla rowerów w większości przypadków są dwukierunkowe i wyznaczone po obu stronach jezdni, oddzielone od niej często szpalerem drzew. Gdzie indziej mamy gros ulic jednokierunkowych z ograniczeniem prędkości do 30km/h i z dopuszczonym dwukierunkowym ruchem rowerowym bez żadnej separacji. W zasadzie nie było uliczek jednokierunkowych, gdzie rowerzyści nie mogliby jechać w obie strony. To, co rzuca się również w oczy, to brak jakichkolwiek krawężników w poprzek dróg rowerowych oraz ich łagodne połączenie z jezdniami. Same drogi dla rowerów są obniżone o kilka centymetrów względem chodnika, co jednoznacznie podkreśla ich przeznaczenie. Kwestie pierwszeństwa na skrzyżowaniach wyraźnie określają znaki pionowe i poziome ? rowerzysta nie musi zgadywać, kiedy ma pierwszeństwo przejazdu na skrzyżowaniu, a kiedy musi ustąpić. Jednak na większości skrzyżowań jazda jest bezkolizyjna (osobne fazy świetlne dla rowerzystów, które nie kolidują z ruchem samochodów). To czyni jazdę intuicyjną i bardzo bezpieczną.
Podczas wizji lokalnej mieliśmy okazję zobaczyć ulice po modernizacji, a także kilka różnych innowacyjnych pomysłów, m.in. czerwone pasy na jezdni, które nie były stricte pasami rowerowymi, a zostały wdrożone m.in. po to, by uspokoić ruch i zmusić kierowców wyprzedzających rowerzystów do korzystania z jednego środkowego pasa ruchu.
To, co daje się zauważać w Rotterdamie, to brak większych utrudnień na ulicach w centrum. To wynika m.in. z elastycznych godzin pracy, ale nie można również nie docenić roli, jaką odgrywają rowery i komunikacja publiczna. Pomimo tego, że byliśmy w centrum dużego portowego miasta, ruch drogowy przypominał bardziej wiosenną sielankę.
Rotterdamskich urzędników spojrzenie na Szczecin
Podczas spotkania roboczego, urzędnicy Rotterdamu poprosili nas, byśmy po wizji lokalnej przedstawili swoje spostrzeżenia na temat jakości rowerowej infrastruktury, to, co nam się podobało, jak również wskazali te złe przykłady. Otrzymaliśmy również propozycję pokazania szczecińskich projektów infrastruktury rowerowej. Na ruszt padł m.in. projekt drogi dla rowerów przy al. Wyzwolenia oraz kilka kontrapasów rowerowych. Projekty nie zostały jednak zbyt entuzjastycznie przyjęte. Po pokazaniu zdjęć kilku szczecińskich chodników, rotterdamscy urzędnicy wpadli w małą konsternację, nie mogąc zrozumieć, dlaczego chodniki służą do parkowania samochodów. Stan ten wydawał się nie mijać nawet po wyjaśnieniu ze strony naszych urzędników, ze mieszkańcy Szczecina nie mają gdzie parkować. W Rotterdamie bardzo mało jest parkingów na ulicach. Buduje się głównie parkingi wielopoziomowe, na których parkowanie jest znacznie tańsze, niż na jezdni (nikt nie parkuje na chodnikach, tylko w równoległych zatoka`ch). To powoduje, że samochody znikają z ulic i jest więcej miejsca do kreowania lepszej przestrzeni publicznej. U nas mogłoby być podobnie, gdyby nie fakt, że koniecznie musimy wjechać samochodem niemal do samego sklepu. Holendrzy pytali też, po co nam tak szerokie jezdnie w centrum miasta z tyloma pasami ruchu (vide Wyzwolenia), skoro i tak jest ograniczenie do 50km/h. Przecież taki pieszy, który będzie musiał przejść przez taką arterię, będzie to robił o wiele dłużej, a zatem zwiększy się czas oczekiwania innych uczestników ruchu na swoje zielone światło.
Przepis na dobrą infrastrukturę rowerową
Podczas spotkania roboczego szczecińscy urzędnicy winili m.in. polskie przepisy dotyczące niektórych aspektów infrastruktury rowerowej, które nie pozwalają im tworzyć czegoś takiego, jak jest w Rotterdamie. Chodziło m.in. szerokość pasów ruchu dla samochodów, których zwężenie pozwoliłoby pozyskać cenną przestrzeń. Holendrzy pod tym względem są dużo bardziej elastyczni. Próbują trzymać się standardów, jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową (CROW), jednakże w przypadku np. zbyt małej ilości wolnej przestrzeni dla rowerów, szukają najkorzystniejszych, kompromisowych rozwiązań i nie stronią np. od zwężania pasów ruchu dla samochodów, czy zatok postojowych. Drogi dla rowerów też są czasem nieco węższe, niż powinny być, ale taka elastyczność pozwala osiągać całkiem niezłe efekty i przede wszystkim zapewnić spójność sieci dróg rowerowych. Na rotterdamskich drogach rowerowych rowerzysta nie uświadczy słupa na środku, kosza na śmieci. Infrastruktura jest starannie przemyślana i widać, że służy zachęcaniu do jazdy rowerami, a nie do pozbycia się rowerzystów z jezdni.
Wbrew pozorom budowanie dróg rowerowych w Holandii to też wyzwanie ? rotterdamski urzędnik mówił, aby na początku starać się budować infrastrukturę dla rowerów w takich miejscach, które nie rodzą większych konfliktów, pokazać, że to może dobrze wyglądać. To sprawi, że inni będą chcieli mieć coś podobnego u siebie W ten sposób tworzy się mechanizm, który samoistnie się napędza.
Jakie rokowania dla Szczecina?
Po jednym z ostatnich spotkań zespołu ds. komunikacji rowerowej, odniosłem wrażenie, że czeka nas jeszcze długa droga, aby osiągnąć choć część takiego sukcesu, jak Holandia. Na tej drodze główna przeszkoda to nie pieniądze, tylko urzędnicze decyzje, które niejednokrotnie niszczą możliwość zbudowania czegoś dobrego w naszym mieście. Jest lepiej, niż kiedyś było. Są osoby w szczecińskim magistracie, którym zależy na tym, by Szczecin stał się bardziej rowerowy. Ale są też urzędnicy, którzy nazywają rowerzystów samobójcami (jadącymi np. jezdnią. ul. Krasińskiego). Nie przeszkadza im to jednak w torpedowaniu wszystkiego, co ma związek z przyjazną infrastrukturą dla rowerów. Za to wykłada się gigantyczne pieniądze na to, by samochodów po mieście jeździło jeszcze więcej. Mimo tych przeszkód, rowerzystów w naszym mieście przybywa. Częściowo sprzyjają temu obecne utrudnienia w ruchu, wynikające z rozkopanej na każdym kroku infrastruktury drogowej. Czy ten stan rzeczy utrzyma się w przyszłych latach? Wszystko zależy od tego, jakie miasto ustali priorytety i czy w polityce transportowej znajdzie się realne, a nie tylko papierowe, miejsce dla rowerów.
Tomasz Loga
Zapraszamy do galerii.
Komentarze