Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Krytycznie słowa Zielonego Mazowsza po artykule Gazety Stołecznej

infobike
13.06.2011 12:10
0 Komentarzy

Krytycznie słowa Zielonego Mazowsza po artykule Gazety Stołecznej


Aleksander Buczyński z Zielonego Mazowsza odnosi się krytycznie do artykułu zamieszczonego w Gazecie Stołecznej dotyczącego rowerzystów na chodnikach.

 ojciec_na_rowerze_z_dziecmi

Z zainteresowaniem zacząłem czytać zamieszczony w Gazecie Stołecznej z 2011.06.09 artykuł Dla kogo chodniki? Piesi: uciekamy rowerzystom spod kół. Piszę „zacząłem”, bo już po kilku zdaniach okazało się, że zamiast próby diagnozy problemu mamy do czynienia z kolejnym powtórzeniem banalnych i w większości dawno skompromitowanych stereotypów.


Jak nie rozjechać rowerzysty – pyta pan Włodzimierz

Od zawodowego kierowcy, pouczającego innych o obowiązujących przepisach, można by oczekiwać znajomości tychże. Bez takiej znajomości faktycznie naraża się na lawinę inwektyw, a przynajmniej pobłażliwe rozbawienie. Przykładowo pan Włodzimierz twierdzi, że kodeks drogowy nakłada na rowerzystów obowiązek trzymania się najbliżej prawej krawędzi jezdni. Tymczasem zarówno kierowcy jak i rowerzyści obowiązani są jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni, a jeżeli pasy ruchu na jezdni są wyznaczone –nie zajmować więcej niż jednego pasa. Możliwie oznacza czasem metr od krawężnika, a czasem lewy pas, jeśli rowerzysta zamierza na następnym skrzyżowaniu skręcić w lewo. Nie ma żadnego przepisu, który kazałby rowerzystom jechać bliżej krawędzi niż kierowcom, gdzieś w rynience odpływowej.


Słabo jest też z oceną zagrożenia. Oczywiście jazda w nocy bez oświetlenia jest naganna. Trzeba jednak pamiętać, że do znakomitej większości wypadków z udziałem rowerzystów dochodzi w pełnym świetle dziennym, przy dobrych warunkach pogodowych. Zaledwie 1% spowodowanych jest brakiem wymaganego oświetlenia u rowerzysty, co łatwo sprawdzić w policyjnych statystykach. Za większość odpowiadają konkretne zachowania przy doskonałej widoczności, zarówno kierowców jak i rowerzystów –wymuszanie pierwszeństwa, nadmierna prędkość, nieprawidłowe wyprzedzanie czy skręcanie.


Zestawienie zwierzeń taksówkarza ze skargami na rowerzystów na chodnikach jest tym bardziej uderzające, że to właśnie błędne wyobrażenia kierowców o przepisach i bezpiecznej jeździe jest tym, co powoduje, że rowerzyści uciekają na chodniki.


Dlaczego w tym roku jest więcej rowerzystów?

Przede wszystkim jednak za niepoważne uważam wiązanie wysypu rowerzystów na chodnikach czy ich nieprawidłowych zachowań z ostatnimi zmianami w przepisach. Dlaczego?

Ze względu na utrudnienia związane z budowami i remontami, ale też zmiany w stylu życia, w tym roku na ulice Warszawy wyjechały tysiące zupełnie nowych rowerzystów. Po raz pierwszy odkrywają miasto na rowerze, dotychczas poruszali się pieszo, komunikacją publiczną lub samochodem. Z różnym sukcesem wdrażają oni swoje koncepcje, jak powinien się zachowywać rowerzysta. Jeżdżą po chodnikach, bo pamiętają jak irytowali ich rowerzyści na jezdni, gdy jeszcze byli kierowcami. W normalnym mieście mieliby pomoc w postaci czytelnej, jednoznacznej organizacji ruchu, prowadzącej ruch rowerowy przez ulice i skrzyżowania –wtedy faktycznie wystarczyłyby przepisy i znaki drogowe.


Dlaczego jeżdżą nieprzepisowo?

A jak mają się zachowywać w Warszawie, skoro wciąż są realizowane projekty takie jak ul. Nowowiejska, w których rowerzyści mogą co najwyżej wybierać jaki przepis złamać? Nie mam też sumienia namawiać rowerzystów do przepisowej jazdy al. Jerozolimskimi czy Marszałkowską, gdzie znaki nakazują jazdę rowerem środkowym pasem. Wreszcie –od kogo ci nowi rowerzyści mają się uczyć poprawnych zachowań, skoro nawet policjanci boją się jeździć na rowerach po jezdni?


Co z tego wynika?

Nowych rowerzystów z każdym rokiem będzie jeszcze więcej –samochód staje się passe, w mieście bardziej zawadza niż ułatwia poruszanie. W normalnym mieście byłby to powód do radości, bo rower jest cichy, nie truje, bardziej efektywnie wykorzystuje przestrzeń.


Tymczasem u nas duża liczba rowerzystów pokazała, jak przestarzała jest organizacja ruchu w stolicy. Potrzebujemy nie 3 czy 5 km nowych ścieżek rowerowych rocznie, bo w ten sposób uporządkujemy ruch rowerowy za 200 lat, ale masowych rozwiązań rowerowych. Potrzebujemy od zaraz kilkudziesięciu kilometrów pasów rowerowych i dopuszczenia ruchu rowerowego pod prąd na kilkudziesięciu ulicach lokalnych, by można było nimi omijać główne arterie. Potrzebujemy stref Tempo 30 w centrum miasta i na osiedlach mieszkaniowych, z fizycznym uspokojeniem ruchu, tak by rowerzyści przynajmniej tam nie byli spychani na chodniki.


Parę lat temu coś drgnęło –pojawiły się m.in. pasy dla rowerów na Międzyparkowej i Bonifraterskiej, kontrapas na Oboźnej. Eksperyment się powiódł, wypadków nie było, rozwiązania się sprawdziły. Niestety, zabrakło woli politycznej, by to wykorzystać i rozszerzyć na całą Warszawę. Właśnie zmarnowana została doskonała okazja do uporządkowania ruchu rowerowego w centrum przy okazji rewolucyjnych zmian w organizacji ruchu na czas budowy metra. Ale zapewne łatwiej jest biadolić nad upadkiem obyczajów i antagonizować różne grupy użytkowników dróg niż wydobyć od władz miasta odpowiedź dlaczego.


Źródło: http://www.zm.org.pl/?a=dla_kogo_chodniki-116


Artykuł Gazety Stołecznej: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,9758428,Dla_kogo_chodniki__Piesi__uciekamy_rowerzystom_spod.html

 

Komentarze