Pasażer bez karty pokładowej wsiadł na pokład samolotu LOT-u. Komedia pomyłek
Na początku kwietnia 2025 roku na lotnisku w Reykjaviku doszło do rzadkiego incydentu z udziałem samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT.
Pasażer bez karty pokładowej wszedł na pokład maszyny lecącej do Warszawy, mimo że nie miał wykupionego biletu na ten lot. Jak to to możliwe?
Rozkład jazdy:
- Z jakiego miasta do jakiego miał miejsce incydentalny lot LOT-u, na który dostał się nieuprawniony pasażer?
- Jaka linia lotnicza prawdopodobnie była rzeczywistym przewoźnikiem pasażera?
- Kto według LOT-u ponosi odpowiedzialność za wpuszczenie nieuprawnionego pasażera na pokład?
Z Reykjaviku do Warszawy
Błąd wydarzył się podczas jednego z pierwszych rejsów LOT-u z Reykjaviku do Warszawy. Pasażer, który najprawdopodobniej miał wykupiony bilet na lot Wizz Air, wszedł na pokład samolotu LOT-u, ponieważ dane na jego karcie pokładowej – takie jak nazwisko, miejsce docelowe i godzina odlotu – były podobne. Obsługa naziemna nie zauważyła niezgodności.
Problem wykryto dopiero po zakończeniu boardingu, kiedy załoga zauważyła, że liczba pasażerów nie zgadza się z listą. Rozpoczęto identyfikację i pasażer został natychmiast wyprowadzony z pokładu. Całe zdarzenie zakończyło się bezpiecznie, ale obnażyło poważne braki w procedurach bezpieczeństwa – szczególnie na etapie weryfikacji dokumentów i kart pokładowych przy bramkach.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Kto zawinił?
Jak poinformowało biuro prasowe LOT, odpowiedzialność za incydent ponosi obsługa naziemna lotniska w Reykjaviku. To ona dopuściła do wejścia pasażera, który nie znajdował się na liście rezerwacyjnej. Do pomyłki doszło na etapie skanowania karty pokładowej, która została błędnie przypisana do lotu LOT-u.
Eksperci z AirCashBack zwracają uwagę, że choć sytuacja zakończyła się bez opóźnień i szkód, to w kontekście międzynarodowych standardów bezpieczeństwa był to poważny incydent. W przypadku jakichkolwiek problemów na pokładzie mogłoby dojść do chaosu i niebezpieczeństwa – zwłaszcza jeśli osoba na pokładzie nie była wcześniej sprawdzona przez odpowiednie służby.
Zgodnie z procedurami, boarding powinien być ostatnim, szczelnym punktem kontroli. Pasażerowie okazują tam kartę pokładową oraz dokument tożsamości, które powinny być dokładnie weryfikowane. Obsługa naziemna skanuje kartę, a system powinien automatycznie potwierdzić lub odrzucić dostęp. Tylko wtedy można mówić o skutecznej kontroli.
W tym przypadku, mimo automatyzacji i systemów cyfrowych, zawiódł człowiek – błąd polegał na braku dokładnej weryfikacji danych. Pasażer został wpuszczony na pokład, mimo że nie miał odpowiedniego biletu.
Komentarze