Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Lecimy czy nie lecimy

infoair
21.04.2010 14:15
0 Komentarzy

Z jednej strony ogromne straty w europejskiej gospodarce, gigantyczne koszty linii i portów lotniczych, setki tysięcy zdezorientowanych pasażerów, z drugiej –bezpieczeństwo podróżnych i ruchu lotniczego. Czy decyzja o zamknięciu prawie całej europejskiej przestrzeni powietrznej była słuszna?

Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Powietrznych IATA nawołuje do otworzenia przestrzenie powietrznej i zniesienia całkowitego zakazu lotów. Swoje żądania motywuje tym, że w wyniku wprowadzonej decyzji zamykającej przestrzeń powietrzną linie lotnicze tracą 200 mln dolarów dziennie. Tak wielkiego kryzysu w branży nie było przynajmniej od zamachu na World Trade Center w 2001 roku. Nic dziwnego, skoro Lufthansa szacuje swoje straty na 50 mln euro dziennie, Air France –35 mln euro a British Airways na około 20 mln euro. Reakcja inwestorów była natychmiastowa –kursy akcji linii lotniczych spadają. Podobnie sytuacja wygląda na portach lotniczych. Międzynarodowe Zrzeszenie Portów Lotniczych mówi o tym, że w wyniku zakazu lotów 313 lotnisk jest nieczynnych.

Po drugiej stronie jest bezpieczeństwo pasażerów. Wiadomo, że jak samolot wleci w chmurę pyłu wulkanicznego to narażony jest na zmatowienie szyb (brak widoczności), naruszenie poszycia kadłuba, awarię urządzeń elektronicznych czy też uszkodzenia silników. Historia zna przypadki, w których w wyniku działania pyłu wulkanicznego doszło do awarii samolotów. W przeciągu ostatnich 15 lat prawie 100 samolotów natknęło się na pył wulkaniczny na swojej drodze. Siedem z nich prawie zakończyło się katastrofą. Najtragiczniejsze były dwa. Pierwszy miał miejsce w 1982 roku. Samolot Boeing 747 należący do British Airways podczas lotu do Nowej Zelandii dostał się w chmurę pyłu wulkanicznego. Przez kwadrans piloci walczyli o prawidłowe działanie silników. Drugi miał miejsce w 1989 roku. Maszyna należąca do KLM lecąca na Alaskę wpadła w pył wulkaniczny. Na szczęście nic się nie stało, trzeba było „tylko”wymienić silniki, co kosztowało przewoźnika 80 mln dolarów.

Mając w pamięci wydarzenia, które o mało co nie doprowadziły do tragedii oraz odczuwając skutki decyzji zamykającej przestrzeń powietrzną producenci samolotów i przewoźnicy lotniczy postanowili „na własną rękę”sprawdzić szkodliwość pyłów wulkanicznych na loty samolotów komercyjnych. Pierwszy –holenderski przewoźnik KLM. W wyniku lotu próbnego, przeprowadzonego w sobotę, nie wykazano żadnych uszkodzeń silnika czy innych technicznych problemów powstałych w wyniku działania pyłu wulkanicznego. Druga –Lufthansa. Niemiecki przewoźnik wykonał loty próbne dziesięcioma samolotami w swojej przestrzeni powietrznej. Nie stwierdzono żadnych usterek technicznych. Kolejny –Air France szykuje się do testów.
Co ciekawe do takich prób dołączył Airbus, światowy potentat w produkcji samolotów. W obrębie francuskiej przestrzeni powietrznej producent wykonał dwa loty –samolotem A380 MSN 004 (3 godziny 50 minut lotu) oraz A340-600 MSN (5 godzin lotu). Wyniki analogiczne do poprzednich prób –załogi obu samolotów nie odnotowały nieprawidłowości podczas lotów.

Z jednej strony ekonomia, z drugiej bezpieczeństwo. Z jednej –testy, z drugiej –obawy. Co wybrać? Czy największe straty finansowe linii lotniczych i całej gospodarki mogą być ważniejsze od zachowania bezpieczeństwa, od ludzkiego życia?

Komentarze